Ja się stąd wynoszę...
... powiedziałam do Małża kiedy po raz kolejny zepsuł się następny 'świeżo naprawiony" kran w naszym wynajmowanym 'm'. I słowa dotrzymam, a jakże! I to już niedługo :D Zabiorę ze sobą wspomnianego wyżej, ukochane dziecię, najważniejsze tobołki... i pójdę sobie, zostawiając walące się meble, śmierdzące rury, cieknące krany, zimne betonowe podłogi i kraty w oknach. I będę w końcu swoje gniazdo wić :D Na razie wije developer, który etap wykończeniowy nieco przeciąga, ale już koniec widać i jest swiatełko w tunelu. I nie zniechęca mnie nawet wieloletni cyrograf podpisywany kilka miesięcy temu z suchością w gardle :) Bo w końcu będę miała DOM. Swój kawałek podłogi, swoją przestrzeń. Która będę mogła urządzić po swojemu, a kiedy przyjdzie mi ochota zamknąć przed obcym okiem, uchem i obecnością...mhhmm... i światło będę miała - dużo światła. I balkon. I piwnicę (jak to małe rzeczy cieszą człowieka). I pięknie będzie... jak tylko wcisnę temat urządzania i dekorowania p...