Hello December
Niepokojąco wpadłam w rytm comiesięcznych wpisów i chociaż wstyd mi za każdym razem kiedy zaglądam do Was, nie bardzo wiem jak ten stan zacofania postowego zmienić. Codzienność pożera - niezauważalnie, po cichutku ale nieubłaganie. I każdego wieczora okazuje się, że znów całe stadko spraw ważnych i ważniejszych ukryło się przede mną. Nie ogarniam... przerażają mnie naukowe zaległości, z których muszę wybrnąć przed porodem. Większość 'wolnych' popołudni i wieczorów spędzam w laboratorium goniąc w piętkę i ciągnąc za uszy kilka "megaważnych" projektów - wydaje się że bez szans na sukces. Pozostały czas poświęcam Luśce, która po żłobkowych szaleństwach jak nigdy wracając do domu garnie się do przytulania i szeptania w uszko. Te wieczorne chwile turlania się w pościeli i opowiadania sobie rzeczy przeróżnych są dla mnie niezwykle cenne bo koją całodniowe bóle i żale. Żałuję tylko że tak krótko trwają. I ciąża się gdzieś w tym wszystkim gubi. Czasu na zastanowienie, czy nawet przezbrzuszne pogaduchy z Drugim Potomkiem brak - kiedy już runę do łóżka jak ścięta kłoda, zasypiam w ciągu dziesięciu sekund :) Na szczęście według comiesięcznych wizyt lekarskich wszystko jest tak, jak być powinno. Poza cukrzycą, z którą chyba znowu przyjdzie mi walczyć choć nie wiem jeszcze jaką bronią - się zobaczy :/ Rośniemy sobie stopniowo i bez szaleństw, ale stale. Termin wciąż na 13.03. Nawet nie zauważyłam andrzejek, początek grudnia też mi jakoś umknął. Mam nadzieję, że Świąt nie przegapię ;P
Czasem w gonitwie myśli pojawiają się te kraczące: " i po co mi to było?", "źle mi było z jednym?", "jak ja sobie poradzę w tym nieuchronnym wariactwie, które mnie czeka?". Myśli jest dużo... Za dużo. Idę wziąć się z życiem za bary :D
Czasem w gonitwie myśli pojawiają się te kraczące: " i po co mi to było?", "źle mi było z jednym?", "jak ja sobie poradzę w tym nieuchronnym wariactwie, które mnie czeka?". Myśli jest dużo... Za dużo. Idę wziąć się z życiem za bary :D
źródło: http://tadams4u.wordpress.com/2012/10/01/im-lost-and-confused/ |
Świetnie sobie radzisz. Mnie nie ominęła cukrzyca w drugiej ciąży, walczę już z insuliną, na samą myśl o niemożności skosztowania tych wszystkich świątecznych wypieków, aż płakać mi się chce. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie wiem, czy tylko dieta, czy insulina też - wyniki mam prawie wzorcowe i liczę, że tym razem uda się bez leków. Ale sama konieczność biegania do poradni podwyższa mi cisnienie...
UsuńNie pocieszę Cię, jak napiszę że potem jeszcze szybciej czas leci...
OdpowiedzUsuńAle to cudowny czas i na pewno na niego zasługujecie.
PS. Dostaliśmy paczuszkę :)
Recenzja już na blogu, ale na szybko napiszę, że każde z nas jest bardzo zadowolone, nawet Ry który mi podkradł słodkości :)
Pozdrawiamy :)
Cieszę się bardzo :) Przeraża mnie trochę to tempo, mimo tego że decydowałam świadomie...
UsuńCzyli nie tylko mnie tak czas ucieka przez palce... :-). Dużo uśmiechu, spokoju i wolnego czasu życzę!
OdpowiedzUsuńMomenty przychodzą, ale na szczęście mijają. Ostatnio faktycznie nie wiem, w co włożyć ręce.
UsuńDasz radę - jak nie Ty to kto? Rośnijcie zdrowo
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę - wychodzi różnie :)
UsuńCzas pędzi nieubłaganie. Ja czasem mam wrażenie, że kłade się w poniedzialek a wstaję w niedziele. Cały tydzien upływa mi błyskawicznie.
OdpowiedzUsuńO, to to! Dokładnie tak mam... i jeszcze to ciągłe myślenie, że coś mi umknęło - nie daje spokoju.
UsuńJesteś Matką poradzisz sobie, uwierz mi :) Nie będzie łatwo, ale dasz radę.
OdpowiedzUsuńTeraz to już nie mam wyjścia ;) Ale jak tak psioczę i narzekam to potem mam wyrzuty sumienia, bo przecież chcę tego jak niczego na świecie... tylko to zmęczenie...
Usuń