rok i cztery... dni

Impreza "roczkowa" Luśki odbyła się. W minioną niedzielę. Hucznie bardzo - nad miastem przeszła burza roku, fundując nam fanfary i "flesze" :D Matka (czyt. Ja ) wysiłek poczyniła i tort upiekła, czego dowody zamiesza poniżej :P Tort był w całości śmietanowy i nadziany wszystkim owocowym (no, może nie wszystkim...były maliny, jagody, borówki i winogrona). tort w tzw. połowie drogi. Kasztelan dla matki, na wypadek porażki i po ukończeniu :) Urodzinowej królewnie tort bardzo smakował. Sukience też :D na zdjęciu z matczyną siostrą, łaskawą karmicielką Po konsumpcji tortu z królewny zostało niewiele, ale za to było dziecko szczęśliwe a to ważniejsze niż każda kreacja :D