Tak, znowu zaliczyłyśmy z Luśką zwolnienie. Tak, zapalenie gardła. Tak, antybiotyk :/ Oczywiście dałam się zaprątkować błyskawicznie. Zamknięte w czterech ścianach, w ciągu dwóch tygodni przerobiłyśmy chyba wszystkie rozrywkowe opcje. Przeczytałyśmy wszystkie książeczki (a myślałam że biblioteczka pojemna, phi!), zbudowałyśmy ze każdych klocków wszystkie wieże świata. I zagrody. I zamki. Byłyśmy w wirtualnym zoo i ułożyłyśmy po kolei wszystkie nasze puzzle. W wannie puszczałyśmy papierowe statki i wykąpałyśmy całkiem pokaźne stadko dinozaurów. Ale najtrudniej było wtedy, kiedy już przeszła gorączka i objawy chorobowe zniknęły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Kiedy Luśka odzyskała całą swoją energię i zaczęła ‘chodzić po ścianach’. Ona pierwsza. Mnie niestety, bez leków, trzymało znacznie dłużej. Ona z przepaską na oku w namioty, szałasy, bunkry… heh, a ze mnie mierny partyzant. Musiałam obmyślić coś bardziej statycznego, żebym nie wypluła płuc :) I wymyśliłam. Rękodzielniczo...
ja przytulam :* i Synu mój też przesyła "tuli tuli"
OdpowiedzUsuńDzięki obojgu :*
UsuńTulimy!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję bardzo!
Usuńściskam
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńtulę i ślę ciepłe myśli :*
OdpowiedzUsuńDzięki... rzeczywistość wskazuje nieubłaganie, że im cieplejsze tym bardziej się przydadzą :)
UsuńOjjjj...I ja tulę ciepło...Co się dzieje?
OdpowiedzUsuńból istnienia miałam... taki generalny:) Do tego Luśka żołądkową wirusówkę, paskudna rozmowa z szefową i kilka innych nieciekawych newsów. Heh...
Usuńmy też:**
OdpowiedzUsuńOj, dzięki :) Dobrze, że na kogoś zawsze można liczyć. Wstałam dziś rano licząc, że oto mój świat zacznie się od czystej karty... ale to się chyba nie da w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńprzytulamy mocno, mocno!!!
OdpowiedzUsuń