To chyba najdłużej pisany przeze mnie post. Zaczęłam go pisać w 2014 roku i od tego czasu ciągle na nowo go przemyślam, modyfikuję. Bo to najważniejsza z moich misji i jednocześnie najtrudniejsza. Także nie wiem, czy ta wersja jest już ostateczną ;) Po pierwsze rodzina. Skała. Ostoja. Żelazny punkt z życiorysie, niezmienny, ciepły i bezpieczny. Staramy się budować w dzieciach poczucie bezpieczeństwa w rodzinie. Wynikające z poczucia przynależności, z zaufania i miłości. Mamy ogromne szczęście, bo oboje mamy dobre wzorce rodzinne. Pochodzimy z ciepłych, kochających się domów, co zbudowało nas na tę dorosłość w której sami tworzymy nasz DOM. Mamy też dzięki temu szeroki, ciepły i pełen miłości krąg bliskich osób, w którym nasze dzieci mogą bezpiecznie wzrastać budując swoje "ja". To nie do przecenienia i, zwłaszcza patrząc z perspektywy dzieci niełatwo nawiązujących kontakty rówieśnicze, najlepsze co można im zaoferować. Po drugie dobroć. Niby takie proste. Wierzę, że warto być...
Cały dzień ślęczę przed tv z nadzieją na cud. nie mogę się na niczym skupić... Mam ochotę płakać :(
OdpowiedzUsuńJa też trochę liczę na to, że ona jednak znowu kłamie...
OdpowiedzUsuńmasakra
OdpowiedzUsuńPo prostu ... ehhh nie wiem co powiedzieć ale nadal coś tu jest nie tak :(
OdpowiedzUsuńA ja na razie nikogo nie osądzam...Do póki nie zostanie odkryta cała prawda.
OdpowiedzUsuń