Brrr!

 W naszym domu rzadko panuje cisza absolutna...to znaczy pewnie panuje, tylko mnie wtedy nie ma ;) Trójka dzieci, dwa koty i dwójka ekspresyjnych dorosłych wystarczy żeby zawsze coś się działo. Czasami zdarza się, że kiedy wszyscy kładą się spać, a wliczam w to również parę nocnych futrzaków, cisza aż dudni mi w uszach. I, zupełnie nie przesadzając, przeraża mnie to dudnienie. Nie wyobrażam sobie pustego, ziejącego ciszą domu...na dłużej niż kilka dni ;) Wystarczy, że brakuje jednego elementu naszej barwnej układanki, i już w chórze głosów pojawia się jakiś dysonans. 

I żeby nie było, że ja tak z lukrem... codziennie marzę o ciszy! Marzę o niej od momentu, w którym sen spełza mi z powiek poganiany okrzykami Młodego jak owce na hali szczekaniem owczarka. Serio, gdybym miała wolne ręce przez większą część popołudnia zasłaniałabym uszy, bo generalnie nie lubię hałasu. Sama też sporo generuję, żeby nie było ;) Każdy z nas jest inny i potrzebuje być słyszanym, dostrzeganym. Na swój 39-cio, 9-cio, 6-cioletni a nawet jednoroczny sposób. Wtłoczeni w jeden schemat dnia generujemy tysiące kolorów, uczuć, wrażeń. Tworzymy niepowtarzalną, acz hałaśliwą mozaikę i, co czasem mnie dziwi, słyszymy się nawzajem w tym rumorze. A wieczorami, kiedy już latorośle do snu utulę (albo utłukę, to zależy od dnia), ogarnę pranie/gotowanie/wieczorne krzątanie, wyłączam wszelkie dźwiękotwórcze urządzenia i zatapiam się w ciszy, pozwalam jej wiercić dziury w mojej głowie... najczęściej przez minutę lub dwie, później koty uznają że cisza to świetny moment na rozpoczęcie cowieczornych szaleńczych gonitw ;) Ale od czasu do czasu udaje mi się wykroić z dnia kwadrans ciszy - i to jest piękny, wyczekany moment. Luzują mi się w głowie pozaciskane śrubki, porządkują się myśli na które przez cały dzień nie miałam czasu. Niektórzy robią to podczas gorącej, relaksującej kąpieli - marzenie... raz próbowałam, nie udało się. Jak tylko zamknęłam oczy całej rodzinie zachciało się siku, symultanicznie ;) 

Czekam więc aż wszyscy pójdą spać i cieszę się chwilą ciszy. Byle nie za długo - kiedyś zostawili mnie w domu na dobę i jakoś mi było nieswojo, wszędzie za cicho, za czysto. Nikt nie szura, nie stuka, nie gada... Doszło do tego, że już nic nie było w domu do zrobienia a tu nadal pusto. Ciężko mi nawet wyobrazić sobie ten moment, kiedy oni wszyscy dorosną i pójdą w świat, a ja odzyskam swój dom i swoją ciszę. Brrr! 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.