#logouttolife

 Każdy dzień zaczynał się tak samo. Dzwonił budzik ;) No dobrze, nie każdego dnia... ale 6/7 czyli 85,7% (oczywiście że za dużo, ale life is brutal). Budzik wyłączałam bo nie uznaję instytucji drzemek. Przy okazji rzucik oka na ekran, co tam w powiadomieniach, ile newsów? Rise and shine, jak to mówią chociaż raczej na jedno oko. Do łazienki. Toaleta, pielęgnacja...przy okazji rzucik oka na ekran, kto tam już wstał i wrzuca na fejsa? Makijaż, fryzura, budzenie dzieci, ubieranie, śniadanie. Dzieci jedzą, więc...rzucik oka na ekran, jaką tam pogodę prognozują? Wyjście z domu. Dotarłam do pracy w całości, wszyscy bezpieczni w swoich miejscach docelowych. Zanim więc kawka...rzucik oka na ekran, na szybciutko więc tylko insta bo to same fotki, można się ślizgać po powierzchni. Praca wymaga uwagi, a w laboratorium to już w ogóle, dezynfekcja, rękawiczki, telefon w kieszeni. Jest spokój, póki nie dzwoni. Odrękawiczam się, odbieram. Tak przy okazji - rzucik oka na fejsa, kto tam co nowego postuje. Kurczę, pół godziny minęło?!? Kiedy?!? Jak!?! Szybko, do roboty, czas goni. Po pracy zbieram dzieci. W przedszkolu czekam, zajęcia pozalekcyjne. A, to rzucik oka na ekran, popykam w jakąś gierkę dla zabicia czasu. Później do babci po młodego i do szkoły po Luśkę bo dziś trening. W domu obiad - tu się grzeje, tam się gotuje, czekamy więc  rzucik oka, może poodpowiadam na komentarze, tak szybciutko. Obiadowe rozmowy o tym co w ciągu dnia, żarciki, opowiastki i czas się zbierać na trening. Czekając na młodą rzucik oka na ekran, wiadomości ze świata, takie tam. o, jeszcze sobie do koszyka na alli coś dodam, od kilku dni mi chodzi po głowie. A to jeszcze coś sprawdzę, na pocztę zajrzę - godzina pyk! Dzień się kończy... z tą odrobić lekcje, z tamtą ćwiczenia zrobić, pobawić się samochodami, z najmłodszym potańczyć, pośpiewać... a później wieczorny standard. Kolacja, mycie, szykowanie do snu, łóżkowe pogadanki przedsenne (Uwielbiam swoją drogą, #najlepiej). Czas na wszystko to, czego nie zdążyłam zrobić wcześniej, toaleta, pielęgnacja. Łóżeczko ciepłe, wygodne, czekało na mnie cały dzień, więc jeszcze przed zamknięciem oczu rzucik oka na ekran, podsumowanie dnia, tak update...zzzz.... 

I niby wszystko ok, niby gra i buczy ale jednak coś było nie tak. Coś mi nie grało bo życie przeciekało mi przez palce każdego dnia, więc poczyniłam zmiany.

Dzwoni budzik ;) Wyłączam bo nie uznaję drzemek. Całuję pachnący policzek śpiącego synka, zanim upapra się wszystkim i dotykając go przez cały dzień będę czuła zapach masła :) Rise and shine, chociaż tu nic się nie zmieniło, konsekwentnie na jedno oko. Do łazienki. Toaleta, pielęgnacja...przy okazji pośpiewam sobie i porozmawiam z kotami. Telefonu nie zabieram do łazienki, niepotrzebny. Makijaż, fryzura, budzenie dzieci, ubieranie, śniadanie. Dzieci jedzą, więc... zdążę popatrzeć na nie z miłością, zanim wyprowadzą mnie z równowagi i już nie będę chciała. Wyjście z domu. Docieram do pracy w całości, wszyscy bezpieczni w swoich miejscach docelowych. Więc kawka...i rzucik oka na ekran, na szybciutko kilka minut, nie jestem idealna ;). Praca wymaga uwagi, a w laboratorium to już w ogóle, dezynfekcja, rękawiczki, telefon na blacie, żeby widzieć kto dzwoni. Póki świat się nie wali, nie odbieram. Po pracy zbieram dzieci. W przedszkolu czekam, zajęcia pozalekcyjne...ponudziłam się trochę, przeczytałam jadłospis, pogadałam  z innymi znudzonymi rodzicami - nie umarłam. Później do babci po młodego i do szkoły po Luśkę bo dziś trening. W domu obiad - tu się grzeje, tam się gotuje, czekamy więc mogę z najmłodszym potańczyć i pośpiewać. Obiadowe rozmowy o tym co w ciągu dnia, żarciki, opowiastki i czas się zbierać na trening. Zabieram ze sobą młodszą dwójkę, czekając na gwiazdę idziemy na plac zabaw. Dzień się kończy, chociaż jakby wolniej niż poprzednio... ale wciąż z tą trzeba odrobić lekcje, z tamtą ćwiczenia zrobić, pobawić się samochodami, z najmłodszym czas spędzić... i wieczorny standard. Kolacja, mycie, szykowanie do snu, łóżkowe pogadanki przedsenne ( #najlepiej). Czas na wszystko to, czego nie zdążyłam zrobić wcześniej, toaleta, pielęgnacja. Łóżeczko ciepłe, wygodne, czekało na mnie cały dzień ...zzzz....

I wiecie Co mnie ominęło odkąd wprowadziłam te zmiany? Nic.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.