Nie na raz, nie na dwa...
Nie jestem Eko-freekiem. Wiem, może to niezbyt popularna deklaracja, ale nic nie poradzę, nie jestem i już. Podchodzę do kwestii rozsądnie (tak sobie lubię wmawiać) i adaptuję na swoje potrzeby to, co do mnie przemawia. W kwestii pieluch zawsze byłam małym leniuszkiem – po co się wysilać, skoro można radioaktywną (sic!) zawartość tuż po zdjęciu z pupy zgrabnie zwinąć i pozbyć się z pola widzenia? Łatwo, szybko i przyjemnie. Luśka była wdzięcznym testerem różnych jednorazówek, zgrabnej dupce nic nie dolegało i pięknie tolerowała nawet najbardziej ekonomiczne opcje. Przy Kudłatej kwestia nie była już tak oczywista… poza tym sytuacja materialna zmuszała do kalkulowania. I z tej ekonomii tak naprawdę zrodziła się ciekawość i chęć sprawdzenia pieluszek wielorazowych. Parę razy przymierzałam się, sprawdzałam strony internetowe… ale zawsze było coś pilniejszego. Aż miesiąc temu dostałam od firmy simed.pl do przetestowania taką właśnie wielorazową pieluszkę. Zrządzenie losu powiecie… ano ...