Matka 500+

Ile razy ja to usłyszałam w przeciągu ostatnich dwóch lat, chyba nie zliczę. Czasem ze śmiechem, pół-żartem, czasem poważnie, z przekąsem, z przerażeniem, oburzeniem. Żaden z tych razów nie był miły, choć kiedy się nad tym zastanawiam właściwie nie wiem dlaczego. Może dlatego, że odnosi się do pieniędzy...? Kiedy słyszę teksty w stylu : "matko, trójka dzieci to już przesada", albo: "jak pieniądze dają to dzieci trzeba narobić" to zapala mi się z tyłu głowy czerwona lampka i nerwowo migocze. 

Jestem spełnioną matką. Mam rodzinę jaką planowałam...z premedytacją piszę o planach, nie o marzeniach bo kształt rodziny jaki mamy jest wynikiem planu. Kiedy byłam młodą dziewczyną marzyłam o posiadaniu piątki dzieci :) Miałam nawet schemat płci :D Miał być syn, potem dwie córki i na koniec bliźniaki, dowolnej płci. Dla całej piątki miałam wymyślone imiona, których już niestety nie pamiętam. Ale tak, chciałam mieć dużą rodzinę. Z dużą ilością dzieci ;) Co ciekawe w mojej bliższej i dalszej rodzinie standardem było jedno lub dwoje dzieci. Nie miałam w otoczeniu wielodzietnych rodzin, nie miałam w klasie koleżanek pochodzących z takich rodzin. Nie potrafię więc powiedzieć skąd we mnie to pragnienie, po prostu tak czułam. Później dorosłam i coraz jaśniej zdawałam sobie sprawę z tego, jak trudno będzie mi ten schemat zrealizować. Bo każde dziecko to potężne przedsięwzięcie - nie tylko finansowe. Mojego męża poznałam będąc dorosłą osobą, z planami na przyszłość. Oboje mieliśmy swoje wizje tego, jak ma wyglądać nasza zawodowa przyszłość...i jak wymarzyliśmy sobie naszą rodzinę. To wtedy powstał plan na trójkę dzieci. W żartach mówiliśmy nawet, że dwójka dzieci będzie blisko siebie wiekowo, a trzecie zaplanujemy sobie "na odmłodzenie". Te żarty koniec końców okazały się prorocze ;)

Dziewczynki urodziły się w odstępie dokładnie dwóch i pół roku. I z każdym kolejnym miesiącem nasze plany o posiadaniu trzeciego dziecka zaczęły blednąć... z niewyspania, z niedoczasu, z braku chwili dla siebie. Przestaliśmy mówić o planach, skupiliśmy się na codzienności i budowaniu relacji. Czas płynął, robiło się coraz łatwiej, coraz wygodniej. Na więcej mogliśmy sobie pozwolić, podróżowanie z dziećmi stawało się coraz łatwiejsze. Łapaliśmy drugi oddech ;) Temat trzeciego dziecka pojawiał się co jakiś czas, ale nie potrafiliśmy się zdecydować, za dobrze nam było, za wygodnie. Zaczęłam się zbliżać do 40-tki i wiedzieliśmy oboje, że albo teraz, albo już nigdy się nie zdecydujemy. Życie nam trochę pomogło w podjęciu decyzji... i pojawił się nasz chłopczyk. Nie wyobrażam sobie teraz innej opcji. Znów jestem niedospana, nie mam na nic czasu, o byciu tylko dla siebie chwilowo możemy zapomnieć...ale jest cudownie. Tak, mam troje dzieci i lubię to :D

Może dlatego tak mnie irytuje ten przydomek? Pomijam fakt, że wizja dodatkowych funduszy nie miała wpływu na naszą decyzję (szczerze mówiąc nie znam nikogo, na kogo miałaby). Pieniądze tak. Każde z nas wybrało sobie zawód w którym się spełnia, oboje lubimy swoją pracę. Nie są to jednak najlepiej płatne opcje, a i szansa na nagłe wzbogacenie się jest raczej niewielka. Musieliśmy to brać pod uwagę planując rodzinę. A przecież dziecko, to nie tylko wydatki. Jesteśmy świadomymi rodzicami, wiemy ile czasu możemy poświęcić swoim dzieciom. Za każdym razem korci mnie, żeby odpowiedzieć na taki kąśliwy komentarz, a jednak milczę. Wyrosłam już z tłumaczenia się komukolwiek z czegokolwiek ;)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.