Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2013

Ogon.

Anegdotka wczorajszego wieczoru: Luśkowy tata okupuje toaletę. Moja córka, stęskniona widocznie, postanowiła do niego dołączyć. Nagle z łazienki słychać:  - Mamooo! - Chwilkę skarbie, już idę. - MAAAMOOOO!!!! Lecę więc do łazienki. Luśka stoi ze wzrokiem i paluszkiem utkwionym w wiadomej części ojcowskiej anatomii. - MAMO, OGON! no comment.

Rdzewieję.

Historia wczesno-poranna: Idę sobie chodnikiem, trzymając w dłoni małą, cieplutką rączkę. Słonko świeci, niebo błękitne, poranny chłodek ustępuje prawdziwie wiosennej pogodzie. Drepczemy na autobus. Katem oka widzę zbliżającą się z prawej postać. Jest drobna i szczupła (swoją drogą jakieś ewolucyjne przystosowanie nowego pokolenia). Kolorowe dżinsy, trampki, grzywa malowniczo przesłaniająca jedno oko. Śliczna. Zmierza ku nam chodnikiem prostopadłym i ani chybi spotkamy się na krzyżówce. Prawym okiem rzucam po raz ostatni (z podziwem) i wkraczam na chodnikową część wspólną. No i niestety taranuje nas ten piękny blondowłosy czołg... Zupełnie nie tego się spodziewałam, więc osłupiałam na małą chwilkę. A potem (biję się w piersi) zaczęłam złorzeczyć - o sikso, taka smaka, owaka!!!! Bo przecież JA szłam, z dzieckiem przecież, i przecież starsza i w ogóle. Jak mi już ulżyło i cały jad wypłynął uderzyła mnie ta straszna myśl - STARZEJĘ SIĘ.

Wyniki rozdawajki i mysie ogonki

Obraz
Nie udało mi się wczoraj... Z pracy wyszłam, a właściwie wyczołgałam się dopiero po 19, ze zwisem ramion sięgającym kolan co najmniej  i zwyczajnie wypadło mi z głowy. Wybaczcie! Dziękuję wszystkim, którzy zostawili pod 'świątecznym' postem komentarz zgłaszając się do zabawy :P Do rozdawajki zgłosiło się piętnaście osób , spośród których sprawny system elektroniczny wylosował jedną: Gratuluję  Niezła Żono!  Prześlij mi proszę dane do przesyłki na monsoon@interia.pl a zaraz wyfrunie do Ciebie moja wiosenna niespodzianka :D Z rzeczy bardziej przyziemnych... udało mi się skłonić Luśkę do zabiegów fryzjerskich, na co posiadam dowód :D

Nasz zając

Obraz
W przedświątecznym zamieszaniu nie zdążyłam się pochwalić paczką z zającowej wymiany organizowanej przez  Agnieszkę . Już drugi raz brałyśmy z Luśką udział w tym zacnym projekcie i ofizjalnie zapowiadamy że nie ostatni :))) Prezencik od Mamy Adama  dotarł do nas jeszcze przed świętami i jeśli mam być szczera, do dziś niewiele z niego zostało :D No, ale po kolei! W naszej paczce skrywało się takie oto, pięknie (ręcznie?!?) ozdobione pudełeczko. Była też kartka z osobistym podpisem (niestety, Luśka potraktowała ją z nadmierną uczuciowością i nie zostało nic do udokumentowania :P). A we wnętrzu pudełeczka, czarujące zapachem 'dzikie masło' :D Oświadczam uroczyście, że Buerre de Karite, czyli masło shea w czystym wydaniu zostaje od dziś moim kosmetykiem numer 1. Obłędnie pachnie, cudnie rozpuszcza się w dłoniach, posmarowana skóra błyskawicznie odzyskuje elastyczność a nawilżenie utrzymuje się baaardzo długo :) Można je stosować u dzieci, co skwapliwie wykorzystałam. i po