Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Brrr!

Obraz
 W naszym domu rzadko panuje cisza absolutna...to znaczy pewnie panuje, tylko mnie wtedy nie ma ;) Trójka dzieci, dwa koty i dwójka ekspresyjnych dorosłych wystarczy żeby zawsze coś się działo. Czasami zdarza się, że kiedy wszyscy kładą się spać, a wliczam w to również parę nocnych futrzaków, cisza aż dudni mi w uszach. I, zupełnie nie przesadzając, przeraża mnie to dudnienie. Nie wyobrażam sobie pustego, ziejącego ciszą domu...na dłużej niż kilka dni ;) Wystarczy, że brakuje jednego elementu naszej barwnej układanki, i już w chórze głosów pojawia się jakiś dysonans.  I żeby nie było, że ja tak z lukrem... codziennie marzę o ciszy! Marzę o niej od momentu, w którym sen spełza mi z powiek poganiany okrzykami Młodego jak owce na hali szczekaniem owczarka. Serio, gdybym miała wolne ręce przez większą część popołudnia zasłaniałabym uszy, bo generalnie nie lubię hałasu. Sama też sporo generuję, żeby nie było ;) Każdy z nas jest inny i potrzebuje być słyszanym, dostrzeganym. Na swój 39-cio,

#logouttolife

 Każdy dzień zaczynał się tak samo. Dzwonił budzik ;) No dobrze, nie każdego dnia... ale 6/7 czyli 85,7% (oczywiście że za dużo, ale life is brutal). Budzik wyłączałam bo nie uznaję instytucji drzemek. Przy okazji rzucik oka na ekran, co tam w powiadomieniach, ile newsów? Rise and shine, jak to mówią chociaż raczej na jedno oko. Do łazienki. Toaleta, pielęgnacja...przy okazji rzucik oka na ekran, kto tam już wstał i wrzuca na fejsa? Makijaż, fryzura, budzenie dzieci, ubieranie, śniadanie. Dzieci jedzą, więc...rzucik oka na ekran, jaką tam pogodę prognozują? Wyjście z domu. Dotarłam do pracy w całości, wszyscy bezpieczni w swoich miejscach docelowych. Zanim więc kawka...rzucik oka na ekran, na szybciutko więc tylko insta bo to same fotki, można się ślizgać po powierzchni. Praca wymaga uwagi, a w laboratorium to już w ogóle, dezynfekcja, rękawiczki, telefon w kieszeni. Jest spokój, póki nie dzwoni. Odrękawiczam się, odbieram. Tak przy okazji - rzucik oka na fejsa, kto tam co nowego postu

Jesień kocham, ale gluty zwalczam :)

Obraz
 Jestem taką trochę jesieniarą ;) Uwielbiam tę porę roku - kiedy lato przechodzi w jesień całe moje ja się uspokaja i wycisza. Lubię jesienne kolory i ciepłe swetry, szwendanie się po lesie w poszukiwaniu grzybów/wrzosów/żurawiny. Lubię to, że szybciej się ściemnia i mamy trochę więcej wieczoru dla siebie :) Jedyne czego nie lubię to katar. Kiedy któreś z dzieci zaczyna ciągać nosem już wiem, że muszę działać natychmiast - jeśli tego nie zrobię katar w przeciągu kilku dni 'rozniesie się' po rodzinie. A to już wiadomo, klęska i #najgorzej.  Dziewczynki chorują stosunkowo rzadko. Pomijając pierwszy rok żłobka, w którym obie przynosiły do domu infekcję za infekcją, naprawdę nie mogę się skarżyć. Zazwyczaj kończy się na zwykłym katarze, już nie pamiętam kiedy ostatni raz musiałam im podać jakieś leki. Ba! Tośka w swoim sześcioletnim życiu przyjęła takowy tylko raz - w czwartym miesiącu życia na zapalenie ucha. To tyle. Pola ma za sobą trzy antybiotykoterapie, i tak nieźle jak na 9

Ja nie wiem, jak ty to ogarniasz?

Obraz
 Budzik jest ustawiony na piątą trzydzieści. Młody wstaje jeszcze w nocy kilkukrotnie, przy każdej pobudce myślę głównie o tym...piąta trzydzieści. Otwieram oczy zanim zadzwoni i wstaję, jak pacynka z teatru lalkowego. Drzwi do pokoju zamykam na palcach odganiając koty, które słysząc moje bose kroki (najcichsze z cichych) uznają że dzień się zaczął i można  ruszyć w poranną pogoń za niewiadomoczym. Potem już z automatu - rolety, czajnik, łazienka. Zimna woda budzi skuteczniej niż budzik. Mycie, makijaż włosy. Później pokój dziewczyn, budzenie-tulenie-budzenie. Ciężko się wstaje rano, zwłaszcza po tylu miesiącach w domowych pieleszach...odwykły. Dobrze, że garderoba na dziś od wczoraj leży wyprasowana w ściśle określonym systemie. Moje-Poli-Tosi-Wojtka. Można brać w ciemno, na jedno oko ;) Dziewczynki ubierają się same, ale włosy to wciąż moja działka. Długie, do pasa, ciemne i jasne, plączą się, nie poddają a na dodatek boli. W międzyczasie wstaje Młodzieniec. Też nie lubi, też mu cięż

Matka 500+

Obraz
Ile razy ja to usłyszałam w przeciągu ostatnich dwóch lat, chyba nie zliczę. Czasem ze śmiechem, pół-żartem, czasem poważnie, z przekąsem, z przerażeniem, oburzeniem. Żaden z tych razów nie był miły, choć kiedy się nad tym zastanawiam właściwie nie wiem dlaczego. Może dlatego, że odnosi się do pieniędzy...? Kiedy słyszę teksty w stylu : "matko, trójka dzieci to już przesada", albo: "jak pieniądze dają to dzieci trzeba narobić" to zapala mi się z tyłu głowy czerwona lampka i nerwowo migocze.  Jestem spełnioną matką. Mam rodzinę jaką planowałam...z premedytacją piszę o planach, nie o marzeniach bo kształt rodziny jaki mamy jest wynikiem planu. Kiedy byłam młodą dziewczyną marzyłam o posiadaniu piątki dzieci :) Miałam nawet schemat płci :D Miał być syn, potem dwie córki i na koniec bliźniaki, dowolnej płci. Dla całej piątki miałam wymyślone imiona, których już niestety nie pamiętam. Ale tak, chciałam mieć dużą rodzinę. Z dużą ilością dzieci ;) Co ciekawe w mojej bliższ

Metki i szufladki

Obraz
Tendencja do szufladkowania wszystkiego co nas otacza dotyczy każdego z nas. Otacza nas mnóstwo bodźców i informacji, potrzebnych i zbytecznych. Opatrzenie czego się da odpowiednią metką pomaga w kategoryzowaniu i porządkowaniu informacji - dotyczy to w równej mierze ubraniowych szaf i otaczających nas ludzi. Niby normalne. Niby ok, wszyscy tak robią. Ja też metkuję i szufladkuję, choć bardzo się staram tego unikać - nie przychodzi mi to łatwo, za każdym razem muszę się upominać i powstrzymywać. Jeszcze nie tak dawno nie przywiązywałam do tego wielkiej wagi, bo w końcu komu robi krzywdę moja ocena, skoro się nią z nikim nie dzielę? A jednak. Każda metka zmienia sposób patrzenia. Zmienia perspektywę. Zamyka umysł... i ogranicza. nie tylko mnie, ale również tego kogo właśnie oceniłam. Zmieniłam sposób myślenia o metkach i szufladkach kiedy przyszło mi przez świat prowadzić kogoś, kto pod te metki idealnie pasuje a jednocześnie każdej się wymyka... Tosia urodziła się o czasie, drogą cesar

Najświeższy :)

Obraz
Jest moim największym zaskoczeniem, bo chociaż kiedyś w zamierzchłych bezdzietnych czasach dokładnie taki miałam plan, to nie spodziewałam się że aż tak dokładnie uda mi się go zrealizować. Mój mały chłopczyk - Wojtuś <3 Na razie mogę tylko rozpływać się w zachwytach... nie osiągnęliśmy jeszcze okresu buntów, negatywnych emocji, trudnych momentów ;) To wszystko przed nami. Na razie jest doskonały - pogodny, uśmiechnięty, zrównoważony, cierpliwy. Gdyby jeszcze spał w nocy postawiłabym mu pomnik ;) Jest ulubieńcem swoich sióstr, rodzyneczkiem i całuśnym słodziakiem.

Najmojsza :)

Obraz
Jedyne z moich dzieci, które zewnętrznie mnie przypomina. Widzę w niej moje włosy, oczy, mój nos, mój uśmiech. Jest unikatem na skalę światową, nie ma drugiej takiej sześcioletniej dziewczynki. Ma absolutnie swój świat a ja jestem wdzięczna, że mnie do niego wpuszcza. Moja Tosia <3 Najbardziej lubię w niej dobre serduszko. Jest niesamowicie empatyczna, współczująca i w ogóle czuła. Niestety również bardzo nieśmiała i niepewna siebie. Przez swoje kłopoty (o tym później) stale w siebie wątpi, niesłusznie bo jest ogromnie bystra i ma świetne poczucie humoru. Ma genialną pamięć wzrokową, jak coś się w domu zgubi wszyscy liczymy, że Tosia to widziała bo na pewno zapamiętała gdzie leży. Jest śmieszkiem i uwielbia żarty, doskonale "czyta" z ludzi ich emocje i nastroje. Uwielbia swoją hulajnogę i wodę, nurkuje jak foczka. Nie jest typem królewny, choć nie pogardzi szminką, tiulem czy brokatem. Zdecydowanie jednak woli samochody i motocykle - im szybsza jazda i głośniejszy ryk siln

Najpierwsza :)

Obraz
Dziewięciolatka. Odważna i wygadana, chociaż nie chodzi po ciemku do swojego pokoju bo boi się kosmity. Ale z lekarzem w poradni dyskutuje jak równy z równym ;) Przekonana o swojej wspaniałości a jednocześnie delikatnej konstrukcji psychicznej, bardzo czuła na własne porażki. Jestem najlepsza albo bez sensu, nie będę tego robić. Patrząc na nią z zewnątrz jestem jednocześnie dumna i przerażona... moja Pola <3 Za cokolwiek się weźmie, zamienia w złoto. Wszystko przychodzi jej z łatwością - nauka, sporty, kontakty towarzyskie. Jest świetnym obserwatorem, nic się przed nią nie ukryje. Trenuje karate, świetnie pływa, śpiewa, tańczy, maluje, projektuje, pisze opowiadania. Kocha koty (nie tylko nasze, każde uliczne spotkanie kończy się błaganiem o zabranie mniej lub bardziej chętnego delikwenta do domu). Jest dla mnie inspiracją ale i wyzwaniem, bo niełatwo poddaje się moim zabiegom wychowawczym. Czasem walczymy, spieramy się. Każde polecenie muszę umotywować, te niezasadne natychmiast są

Mały update

Obraz
Ostatnim razem, kiedy mózg pozwolił mi na poskładanie nieuczesanych myśli we w miarę ogarnięte zdania rozpoczynaliśmy rok 2015. Luśka była dumnym przedszkolakiem a Kudłata zbliżała się do ukończenia pierwszego roku życia. A teraz?   Pola to już poważna dziewięciolatka, na opis jej niezwykłości przyjdzie jeszcze czas. Tosia we wrześniu rozpoczyna zerówkę, jej żywioł również wymaga oddzielnego postu. No i pojawił się Wojtuś. Nasz beniaminek, ulubieniec swoich sióstr i całkiem niezłe ziółko które 13 sierpnia skończyło roczek :D

Tęskniłam.

Miałam już nie wracać do pisania... że dni biegną jeden po drugim bliźniaczo podobne do siebie, wena się skończyła, ja się skończyłam i nie mam już tyle do powiedzenia. I trwałam w tym przekonaniu a świat wokół mnie zmieniał się jak w kalejdoskopie szalonego artysty. Moje życie fiknęło nie raz i zmieniło się nie do poznania... choć może z drugiej strony wcale nie tak bardzo ;)  Któregoś dnia wróciłam do bloga w jakimś nostalgicznym nastroju, żeby powspominać. I przyszła tęsknota i potrzeba opowiadania dalej. I zapamiętywania tutaj tego zwyczajnego-niezwyczajnego życia...w obrazkach i słowach, czasem o ważnych sprawach a czasem o przysłowiowej "dupie Maryni". Wracam.