Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Nie na raz, nie na dwa...

Obraz
Nie jestem Eko-freekiem. Wiem, może to niezbyt popularna deklaracja, ale nic nie poradzę, nie jestem i już. Podchodzę do kwestii rozsądnie (tak sobie lubię wmawiać) i adaptuję na swoje potrzeby to, co do mnie przemawia. W kwestii pieluch zawsze byłam małym leniuszkiem – po co się wysilać, skoro można radioaktywną (sic!) zawartość tuż po zdjęciu z pupy zgrabnie zwinąć i pozbyć się z pola widzenia? Łatwo, szybko i przyjemnie. Luśka była wdzięcznym testerem różnych jednorazówek, zgrabnej dupce nic nie dolegało i pięknie tolerowała nawet najbardziej ekonomiczne opcje. Przy Kudłatej kwestia nie była już tak oczywista… poza tym sytuacja materialna zmuszała do kalkulowania. I z tej ekonomii tak naprawdę zrodziła się ciekawość i chęć sprawdzenia pieluszek wielorazowych. Parę razy przymierzałam się, sprawdzałam strony internetowe… ale zawsze było coś pilniejszego. Aż miesiąc temu dostałam od firmy simed.pl do przetestowania taką właśnie wielorazową pieluszkę. Zrządzenie losu powiecie… ano

Hello December!

Obraz
Przyszedł. Niby zapowiedzianie ale jednak nas zaskoczył. Wytarmosił za nosy, wyszczypał uszy, zarumienił policzki. Wczorajszy spacer zamienił się w wyprawę na obcą, oszronioną wyboisto-twardą planetę. Luśka zachwycona przydomową ślizgawką, z zapamiętaniem deptała kruchy lód w maleńkich oczkach - choć jeden pozytyw mieszkania na wiecznej budowie :) Dla nas mroźny spacer to miła odmiana po dniach ciężkich od chlupy i wilgoci. Najmniej zadowolona była Kudłata, opatulona wielowarstwowo i praktycznie unieruchomiona. Zaliczyliśmy pierwszy w tym roku powrót do domu z czerwonymi nosami :D Ukradkiem zerkam już w kierunku nowego roku. Patrzę na moje dziewczyny i wierzyć mi się nie chce, że już za chwilę Kudłatej stuknie rok. ROK! Jest taka inna, zmienia się z tygodnia na tydzień. Posadzona pięknie siedzi sama, poświęcając zabawkom absolutne sto procent uwagi. W ogóle jest bardzo uważna - na tym co robi skupia się niemożliwie - nawet jeśli jest to podnoszenie okruszka z podłogi, poświęca się

Miałam plan

Obraz
Przyszło na mnie kilka MEGA niedospanych nocy i wykiełkował mi w głowie niecny plan. Napiszę o skoku rozwojowym, co to go Kudłata niechybnie przechodzi, o dwóch jedynkach które zmasowały atak i pojawiły się jednocześnie po kilku miesiącach ślinotoku. O błyskawicznej nauce przywoływania matki rodzicielki ostrymi tony i wywołania natychmiastowych palpitacji udawanym charczeniem.  Miałam plan. A potem machnęłam Kudłatej w tatusiowych ramionach fotkę. Plan runął. Tkwię w niemym zachwycie. Niezmiennie.

Przedszkolak

Obraz
Od pierwszego września Luśka powędrowała do trzylatków. Powędrowała chętnie i bez oporów, bo bardzo już tęskniła za dziećmi. Obawialiśmy się zmiany budynku, pań, kolegów bo Luśka naprawdę pokochała swój żłobek i ciocie. I nawiązała w grupie pierwsze przyjaźnie a większość z jej koleżanek i kolegów z grupy pozostała w żłobkowej grupie przed-przedszkolnej. O pójściu do przedszkola mówiłyśmy sobie wielokrotnie podczas naszej drogi porannej, bo Luśkowy żłobek 'siatka w siatkę' z przedszkolem. Pola chciała wiedzieć, czemu ona tu a inne dzieci tam więc kolejność na drodze edukacyjnej miała opanowaną. Ale wiedzieć to nie to samo co doświadczyć. Kiedy więc zaczęły się wakacje zaczęliśmy, najpierw niby przypadkiem i przy okazji, a później już normalnie rozmawiać z nią o "tym nowym". Opowiadaliśmy co to znaczy zamienić żłobek na przedszkole. Że gdzie indziej - parę razy pojechaliśmy pod nowe przedszkole na spacer, obejrzeliśmy z zewnątrz plac zabaw, wspólnie pozaglądaliśmy prze

Trzy lata, roku pół

Obraz
Skończyło się lato dekady. Dawno nie mieliśmy tak słonecznych i udanych wakacji. Jeździliśmy, gościliśmy się, zwiedzaliśmy. Luśka poużywała sobie za wszystkie czasy! Słońce, woda, piasek, las... i pyszności :) Kudłata zdaje się również odczuwać satysfakcję z minionych miesięcy ;P A ja? Z końcem ciepłych dni, kiedy słońce przestało razić w oczy, ujrzałam z pełną ostrością, że oto mam w domu rasową trzylatkę i całkiem obiecującego półroczniaka. Jak ten czas leci... z nowicjuszki przeradzam się w prawdziwą multi-matkę ;P A trochę się bałam wakacji - Małż w pracy, Luśka w przerwie żłobkowo-przedszkolnej i wciąż jeszcze leżąca Kudłata. Ale jak zwykle okazało się, że strach ma wielkie oczy. Po pierwsze-starsza. Ostatnie miesiące przed ukończeniem przez Polę trzech lat był potężnym skokiem rozwojowym. Bunt dwulatka zgasł tak nagle jak się rozpalił i któregoś dnia moje dziecko po prostu obudziło się miłe, grzeczne i komunikatywne. Serio serio! To na pociechę wszystkim tym, którzy wciąż jeszcze

nowa miłość

Obraz
Strach był. Poza obawą o to, że drugie dziecko mnie Luśce "zabierze" najbardziej bałam się tego, że dziewczyny zwyczajnie się nie polubią. Że Pola będzie zła i zazdrosna, że nie zrozumie fenomenu potrzeb noworodka a potem niemowlaka. Że Tosia nie zniesie hałaśliwej i nadaktywnej starszej siostry. Że będzie płacz i zgrzytanie zębów. Tak bardzo się myliłam :)  Od pierwszej chwili. Od pierwszego dnia. Kocha. Tuli. Opowiada. Tłumaczy jej świat po swojemu. Uczy i bawi. Jednym słowem - trzymają sztamę :D  A mnie od patrzenia na tę nową czystą miłość dech zapiera. I oczy mam ciągle mokre. Moje córki,moje serce... moja duma :)

Rządzę :)

Obraz
 Na co dzień wszyscy się spieszymy, większość dni jest wypełnionych od rana do pory kąpieli i spania. Pobudka Tośki piąta z hakiem - dla niej to już początek dnia choć ja dałabym wiele, żeby zapadła w słodki sen chociaż na pół godziny... na kwadrans chociaż :) Pobudka Luśki tuż po szóstej. To barbarzyńska pora, czemu wyraz Luśka daje dobitnie. Ale wyjścia nie ma, w tle słychać już tatę szykującego poranną porcję kawy/herbaty/mleka. Poranne korki są bezlitosne więc margines czasu na dotarcie do żłobka i pracy musi być znaczny. Święta Tośka w tym czasie czeka - jak zawsze niewiarygodnie cierpliwie, z oszałamiającym uśmiechem na ustach :) Mycie, czesanie, mleko, ubieranie... i kwadrans przed siódmą zostajemy same. Karmienie. Później jedni mają czas na drzemkę a drudzy na śniadanie, sprzątanie, mycie, ubieranie, porządkowanie - wygląda to na jeden wielki chaos, ale jest jak w kalejdoskopie, wszystko precyzyjnie rozplanowane. Jeśli mam szczęście zdążę wypić herbatę. Jeśli nie, znajome od

Wyższy poziom

Obraz
Tośka. Wiek: tydzień szósty. Zrodzona z matki wariatki i ojca zen. Płeć: żeńska (zdecydowanie, nie dam się ponieść źle pojętej filozofii gender). Włosy: wciąż czarne i szalone. Oczy: porażająco niebieskie. Koloryt: południowotatarski (po mamusi). Masa: 4300g z odrobiną niemowlęcego ciałka, ale w dalszym ciągu długonogi kurczak. Charakter: ostoja spokoju. Stosunek do życia: zdecydowanie zdystansowany ;P Rozpoczynamy erę szeroko otwartych oczu i ust. Podziwiania świata, najlepiej z wysokości dorosłego i ssania-dziamgania o każdej porze dnia i nocy. Bardzo mi się podoba ta nowa Tosia - zainteresowana życiem :))) Luśce też się podoba, że nowa siostra przejawia nowe cechy człowiecze. Dopiero co przywykła do cichej i ciepłej lali śpiącej w łóżku lub przy piersi a tu proszę, niespodzianka! Dziewczynki się kochają... bardzo. Ze strony starszej jest to miłość gwałtowna i szalona, nieco zaborcza i trudna do opanowania. Objawiająca się gorącymi uściskami, całusami, tarmoszeniem i wyśpiewyw

kudłata małpka vol. 2

Obraz
Rzutem na taśmę, tuż przed Dniem Kobiet, powitaliśmy na świecie córkę numer dwa :) Po raz kolejny znienacka i niezupełnie zgodnie z planem, ale efekt przeszedł nasze oczekiwania ;P Za wcześnie jeszcze na relację porodową i szersze wrażenia z powrotu do domu... musimy trochę okrzepnąć i nabrać dystansu. Ale będzie, z czasem. Na powitanie Tosia w wersji "pierwszodniowej"

Nocnikowe love i 38 tydzień

Udało się! Długo nie chciałam się chwalić, żeby nie zapeszyć, ale od kilku miesięcy Luśka korzysta z pieluszek tylko na noc i dłuższe podróże. Radość nasza wielka tym bardziej, że już wkrótce wydatki na pieluchy ulegną co najmniej podwojeniu (!). Jest więc realna szansa na uniknięcie rodzinnego bankructwa ;))) Młoda Dama dumna jest z siebie prawie tak jak my... ale nasza droga do pożegnania pieluszek była długa i kręta, oj kręta! Luśkowa przygoda z nocnikiem zaczęła się około 10 miesiąca życia. Opiekujący się Polą dziadek, jako jednostka uparta i konsekwentna, sadzał małą dupkę na nocnik regularnie. Siadanie odbywało się chętnie i bez oporów, ze skutkami jak to w tym wieku bywało różnie. Udało się, albo i nie, ale każdy sukces witany był z ogromnym entuzjazmem. Niestety nie mogę powiedzieć, żeby nocnikowy bakcyl został chwycony. Nie wiadomo też dokładnie co się stało (każdy z zainteresowanych, poza Luśką oczywiście, ma swoją wersję) w każdym razie w którymś momencie nocnik stał się wr

uzupełniam zaległości

Obraz
Tak postanowiłam. Zanim na nowo porwie mnie noworodkowy wir, postanowiłam sobie uzupełnić możliwie dużo luk jakie sama sobie stworzyłam ;) Dawno, dawno temu - ze dwa miesiące już będą, zostałam nominowana przez Sylwię  do nagrody Versatile Blogger Award :D  Szalenie miłe to wyróżnienie i wcale o nim nie zapomniałam, tylko... wiadomo, codzienność :) Zasady: - pochwalić się Nominacją - więc chwalę się oficjalnie :) - napisać o sobie 7 rzeczy, których o mnie nie wiecie  - nominować 7 innych Blogerów, zapraszając tym samym ich do zabawy - poinformować wspomnianych wyżej o Nominowaniu. Czytając Wasze blogi zwróciłam uwagę, że większość już wzięła udział w tej zabawie, wiec pominę dwa ostatnie punkty - jeśli zaś ktoś mi umknął, niech czuje się nominowany :D Czego o mnie nie wiecie? 1. Jestem mańkutem. Totalnym :) Jestem leworęczna, lewonożna, lewooczna ... i co tam jeszcze może być lewostronne. 2.  Gazety zawsze czytam od ostatniej strony. 3. Prawie

Mam za sobą

Trzydzieści trzy lata w, mocno obecnie nadwątlonym, przekonaniu o swojej wyjątkowości. Trzydzieści pięć tygodni ciąży w oparach wirusów i absurdu. Pięć i pół godziny spędzonych w szpitalu na potwierdzaniu krzywą glukozową cukrzycy ciążowej co to jej nie mam. Jeden tyłek (większą ilością nie dysponuję) obity bo jest "marznący deszcz" i niedziela (że też akurat w takich momentach prognozy muszą się sprawdzać!). Tysiącpięćsetstodziewięćset nieprzespanych nocy bez obietnicy poprawy. Czterysta śródnocnych rozmów o życiu zakończonych zaśnięciem współrozmówcy. Ofnaście prób przekonania dwuipółlatki, że śpiewanie "całuski, całuski, dzisiaj dla was mamy" o 2:53 nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Jedną dawkę leków przeciwgorączkowych podaną w przypływie paniki o 3:59, kiedy już wiadomo było że te całuski to nie "wielka miłość" tylko 39,8 stopnia. Osiemnaście rolek papieru toaletowego "soft" zużytego na wycieranie nosa, nakrywanie stołu, projektowa

Nowy rok, stare buty

Znowu przechorowałam dwa tygodnie :( Podmianka 13 na 14 z początkiem stycznia niewiele zmieniła i niestety tym razem skończyło się na antybiotyku. Słowo daje, przechorowałam całą ciążę. I mimo wszelkich porównań, dolegliwości czy wiekopomnych momentów, to jedno pozostanie mi w pamięci po ciąży numer dwa. Nic innego mi tak upierdliwie życia nie utrudniało przez ostatnich osiem miesięcy ;) Tymczasem ostatnia prosta i wiemy już, że w marcu nastąpi nieuchronne powiększenie babińca : D Ja się ucieszyłam jak nie wiem co, Małż zaczął rozważać nabycie stada psów/kotów płci męskiej dla przywrócenia równowagi (rybki się nie sprawdzają, nawet pan akwarysta nie ma pewności). Trwają debaty imienne...chociaż, w zasadzie to moje monologi. Dumny ojciec zapiera się wszystkimi kończynami przed wcześniejszym wyborem grożąc poważnymi konsekwencjami ;) Luśka też ma swoje typy... w zależności od aktualnie obejrzanej/przeczytanej bajki może być Gucio, Butek albo Po :)