Nocnikowe love i 38 tydzień

Udało się! Długo nie chciałam się chwalić, żeby nie zapeszyć, ale od kilku miesięcy Luśka korzysta z pieluszek tylko na noc i dłuższe podróże. Radość nasza wielka tym bardziej, że już wkrótce wydatki na pieluchy ulegną co najmniej podwojeniu (!). Jest więc realna szansa na uniknięcie rodzinnego bankructwa ;))) Młoda Dama dumna jest z siebie prawie tak jak my... ale nasza droga do pożegnania pieluszek była długa i kręta, oj kręta!
Luśkowa przygoda z nocnikiem zaczęła się około 10 miesiąca życia. Opiekujący się Polą dziadek, jako jednostka uparta i konsekwentna, sadzał małą dupkę na nocnik regularnie. Siadanie odbywało się chętnie i bez oporów, ze skutkami jak to w tym wieku bywało różnie. Udało się, albo i nie, ale każdy sukces witany był z ogromnym entuzjazmem. Niestety nie mogę powiedzieć, żeby nocnikowy bakcyl został chwycony. Nie wiadomo też dokładnie co się stało (każdy z zainteresowanych, poza Luśką oczywiście, ma swoją wersję) w każdym razie w którymś momencie nocnik stał się wrogiem numer jeden. Być może winny był epizod zaparć, przez który cała procedura zaczęła się kojarzyć z bólem? Nie wiem. Faktem jest, że po ukończeniu roku Pola zaczęła reagować na nocnik alergicznie. Zapytana twardo obstawała przy tym, że jej się wcale nie chce, absolutnie. Posadzona mimo wszystko darła się w niebogłosy, sztywniała od czubka głowy po koniuszki palców i zwiewała z 'narzędzia tortur' przy najmniejszym obniżeniu czujności. Trudno, pomyśleliśmy - ma jeszcze czas. Ten jednak, jak wiadomo, płynie nieubłaganie i nie wiadomo kiedy Luśce stuknęły dwa lata. Lekarstwem na nocnikowe strachy okazał się nieoceniony żłobek. Wspólne "posiadówki" nie tylko przekonały moją córkę, że każdy robi siku ale też pozwoliły poczuć ducha wspólnoty, co zaowocowało skokowym odstawieniem pieluch. Wysoce społeczna ta moja córa, bo okazuje się, że na nią jedną zakład opieki zbiorowej w tej kwestii dotychczas podziałał :) Tak czy inaczej, zupełnie z zaskoczenia (a jakże!) po ukończeniu magicznego 2 i 2, Młoda Dama zaczęła sygnalizować i realizować swoje potrzeby w miejscach temu przeznaczonych.  A jaka z siebie zadowolona! Bo trzeba Wam wiedzieć, z jakiegoś powodu zawołanie: mamo, ja chce siusiu/kupę! lub mamo, już zrobiłam siusiu/kupę! wywołuje okrzyki podziwu, oklaski i w ogóle do czerwonego dywanu rozwijanego pod nocnikiem niewiele brakuje :))) Cieszy się zatem Luśka, cieszymy się i my :D Wpadki szczęśliwie można liczyć na palcach kończyn górnych, co nie znaczy że się nie zdarzają.

Z frontu działań Drugiego Potomka: ciągle w dwupaku. Choć są momenty kiedy wydaje mi się, że Druga się zcwaniła i zamierza wydostać się ze mnie drogami natury przez powłoki brzuszne, bądź nieistniejącą już dziurę w pępku. Fachowiec w tej dziedzinie zapewnia, że nie jest to możliwe bez użycia narzędzi, ja jednak patrząc na mój sponiewierany brzuch nie byłabym taka pewna... dzieci w końcu stale nas zaskakują ;P


Komentarze

  1. Gratulacje dla Poli! Po przejsciach z Adasiem i wnioskach wyniesionych z bledow znajomych jestem przeciwniczka szybkiego wysadzania dziecka. Nie bede sie rozpisywac, ale dobrze, zeby rodzic takze w tej kwestii uszanowal tempo rozwoju dziecka :) Powodzenia zycze i cierpliwosci! Bedzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Żałuję tylko że jak zwykle mądrzejsi stajemy się po fakcie ...

      Usuń
  2. Tymon ma w nosie nocnik. Puszczony bez pieluchy z fascynacją przygląda się zasikanej podłodze. Dwa lata i miesiąc. Cóż. Ma czas? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko spokój może nas uratować :) Luśka też przechodziła ten etap...jak dla mnie trwało to zbyt długo, za każdym razem gdy rozstawiając nogi patrzyła w dół z zachwytem byłam o krok od zawału... a teraz pstryk! I przyszło. Na wszystko musi być czas :)))

      Usuń
  3. No to super Gratuluję :)

    http://czekamynacud.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję w imieniu zainteresowanej :)

      Usuń
  4. Gratki dla Poli - Mądra dziewczynka - każdy ma swój czas oswojenia "potwora" zwanego nocnikiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za każdym razem na to wychodzi, tylko matka taka głupia że nad wszystkim chciałaby mieć kontrolę :)

      Usuń
  5. brawo dla Luśki. zuch dziewczyna!
    jeden koszt pieluch odejdzie na rzecz drugich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to liczyłam :) Tym bardziej że tych małych idzie o wieeele więcej :)

      Usuń
  6. Gratulacje, to przełomowy moment. U nas też tak było, że najpierw niby "zaskoczyło" i mały załapał o co chodzi, ale potem z niewiadomych względów nie chciał nawet słyszeć o nocniku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz wydaje mi się że może za mocno forsowaliśmy ten nocnik - a trzeba było spokojnie poczekać aż dojrzeje :)

      Usuń
  7. Najwyraźniej dla Luśki to było za wcześnie:) Wszak nie od dziś wiadomo, że wspólne posiadówki na nocniku zbliżają :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurcze gratuluje pozbycia się pieluch, my niestety wciąż w tym temacie w lesie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się bardzo, bardzo cieszę, bo i wydatki mniejsze i ta samodzielność życie ułatwia. ale jedno jest pewne - nic by nam się nie udało, gdyby Pola nie była gotowa. A próbami na siłę tylko przeciągnęliśmy ten moment - takie mam wrażenie :) Także spoko, Michał też znajdzie swój czas :D

      Usuń
  9. Gratulacje ! To nie lada wyczyn :)
    Tymon też przez zaparcia miał problem z korzystaniem z nocnika i ubikacji, ale na szczęście czas zrobił swoje i już mamy to za sobą.
    Czy jeszcze jesteś w dwupaku ? :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.