Trzy lata, roku pół

Skończyło się lato dekady. Dawno nie mieliśmy tak słonecznych i udanych wakacji. Jeździliśmy, gościliśmy się, zwiedzaliśmy. Luśka poużywała sobie za wszystkie czasy! Słońce, woda, piasek, las... i pyszności :) Kudłata zdaje się również odczuwać satysfakcję z minionych miesięcy ;P A ja? Z końcem ciepłych dni, kiedy słońce przestało razić w oczy, ujrzałam z pełną ostrością, że oto mam w domu rasową trzylatkę i całkiem obiecującego półroczniaka. Jak ten czas leci... z nowicjuszki przeradzam się w prawdziwą multi-matkę ;P A trochę się bałam wakacji - Małż w pracy, Luśka w przerwie żłobkowo-przedszkolnej i wciąż jeszcze leżąca Kudłata. Ale jak zwykle okazało się, że strach ma wielkie oczy. Po pierwsze-starsza. Ostatnie miesiące przed ukończeniem przez Polę trzech lat był potężnym skokiem rozwojowym. Bunt dwulatka zgasł tak nagle jak się rozpalił i któregoś dnia moje dziecko po prostu obudziło się miłe, grzeczne i komunikatywne. Serio serio! To na pociechę wszystkim tym, którzy wciąż jeszcze tkwią lub dopiero wkraczają w ten wymagający świętej cierpliwości okres. Mija :) Nie żeby tak od razu złoto było i z brokatem, nie! Ale pokonaliśmy ogromną przepaść komunikacyjną i Luśka wyrasta na rozsądną i pomocną acz dowcipną młodą damę.

Po drugie-młodsza. W kółko powtarzam, że Kudłata to święte dziecko i w tej kwestii niewiele się zmieniło. Początkowo nawet martwiliśmy się z Małżem, że taki nam się spokojniaczek trafił co nie zawoła, nie dopomni się o swoje... bo ona tylko się uśmiechała :D Szybko się nauczyła walczyć o swoje, chociaż dalej robi to z wielkim taktem. Tośka to cudne, uśmiechnięte dziecko, które wszystko ciekawi i nic nie denerwuje. Śpi dobrze, je pięknie, lubi wszystko i wszystkich. Jak się zezłości to wszyscy wokół milkną - takie to dziwne :)

Radzimy sobie nie najgorzej (tak przynajmniej optymistycznie zakładam) chociaż czas, jeśli to w ogóle możliwe,  przy dwójce skurczył się jeszcze bardziej. Pamiętam pierwsze dni, kiedy zostawałam z dziewczynkami sama i bałam się wyjść na spacer z dwójką - Luśka nieokiełznana i nieprzewidywalna, Kudłata 'za mała' na wszystko. Jak sobie wyobraziłam, że Małż spóźnia się z pracy to pot mnie zimny oblewał :) Teraz za to wędrujemy we trzy na znaczne dystanse, jeździmy autobusami po całym mieście, robimy zakupy, Luśka rowerkuje a ja się cieszę że nasze puzzle tak ładnie się dopasowują.


Dużo radości daje mi to nasze bycie razem. Jakkolwiek to zabrzmi, dużo więcej niż za pierwszym razem. Czasem mam z tego powodu wyrzuty sumienia, choć wiem że tak w przypadku Luśki jak teraz przy Kudłatej dała z siebie wszystko. A jest inaczej. Bez napinki, która przy pierwszym dziecku towarzyszyła mi nieustannie. Wciąż zastanawiałam się czy na pewno jest dobrze i czy nie mogłoby być lepiej. Teraz też się zastanawiam, ale te myśli kwitną gdzieś głęboko w głowie i nie stanowią libretta mojego macierzyństwa. To nawet nie didaskalia. Po prostu są, a potem znikają pod galopadą zdarzeń.


Komentarze

  1. coraz więcej takich kudłatych dzieci :)
    niestety u nas bunt dwulatka o ile szybko miną, tak nastał po krótkiej ciszy trzylatka, równie nieprzyjemny :/
    wspaniale u Was!
    a jak powrót do przedszkola? spokojny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się kolejnych buntów, bo teraz jest naprawdę super😊 Ale zobaczy się. Przedszkole super, smażę o tym oddzielny post ale ten czas...

      Usuń
  2. Jesteście piękne! I poczułam się bardzo pocieszona:-) Fajnie, że są szczęśliwe, podwójne mamy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo 😄 I szczerze polecam, choć życie nabiera prędkości nadświetlnej. Nie wiem ile w tym zasługi samej kudłatej... pewno niemało 😊

      Usuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.