Tęskniłam.

Miałam już nie wracać do pisania... że dni biegną jeden po drugim bliźniaczo podobne do siebie, wena się skończyła, ja się skończyłam i nie mam już tyle do powiedzenia. I trwałam w tym przekonaniu a świat wokół mnie zmieniał się jak w kalejdoskopie szalonego artysty. Moje życie fiknęło nie raz i zmieniło się nie do poznania... choć może z drugiej strony wcale nie tak bardzo ;) 
Któregoś dnia wróciłam do bloga w jakimś nostalgicznym nastroju, żeby powspominać. I przyszła tęsknota i potrzeba opowiadania dalej. I zapamiętywania tutaj tego zwyczajnego-niezwyczajnego życia...w obrazkach i słowach, czasem o ważnych sprawach a czasem o przysłowiowej "dupie Maryni". Wracam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.