To chyba najdłużej pisany przeze mnie post. Zaczęłam go pisać w 2014 roku i od tego czasu ciągle na nowo go przemyślam, modyfikuję. Bo to najważniejsza z moich misji i jednocześnie najtrudniejsza. Także nie wiem, czy ta wersja jest już ostateczną ;) Po pierwsze rodzina. Skała. Ostoja. Żelazny punkt z życiorysie, niezmienny, ciepły i bezpieczny. Staramy się budować w dzieciach poczucie bezpieczeństwa w rodzinie. Wynikające z poczucia przynależności, z zaufania i miłości. Mamy ogromne szczęście, bo oboje mamy dobre wzorce rodzinne. Pochodzimy z ciepłych, kochających się domów, co zbudowało nas na tę dorosłość w której sami tworzymy nasz DOM. Mamy też dzięki temu szeroki, ciepły i pełen miłości krąg bliskich osób, w którym nasze dzieci mogą bezpiecznie wzrastać budując swoje "ja". To nie do przecenienia i, zwłaszcza patrząc z perspektywy dzieci niełatwo nawiązujących kontakty rówieśnicze, najlepsze co można im zaoferować. Po drugie dobroć. Niby takie proste. Wierzę, że warto być
ja przytulam :* i Synu mój też przesyła "tuli tuli"
OdpowiedzUsuńDzięki obojgu :*
UsuńTulimy!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję bardzo!
Usuńściskam
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńtulę i ślę ciepłe myśli :*
OdpowiedzUsuńDzięki... rzeczywistość wskazuje nieubłaganie, że im cieplejsze tym bardziej się przydadzą :)
UsuńOjjjj...I ja tulę ciepło...Co się dzieje?
OdpowiedzUsuńból istnienia miałam... taki generalny:) Do tego Luśka żołądkową wirusówkę, paskudna rozmowa z szefową i kilka innych nieciekawych newsów. Heh...
Usuńmy też:**
OdpowiedzUsuńOj, dzięki :) Dobrze, że na kogoś zawsze można liczyć. Wstałam dziś rano licząc, że oto mój świat zacznie się od czystej karty... ale to się chyba nie da w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńprzytulamy mocno, mocno!!!
OdpowiedzUsuń