fatałaszki



Może ja jestem dziwna, ale nie pałam przesadną miłością do różu… i jakoś mi się w głowie nie łączy żeńska płeć mojego pisklaka z koronkami i tiulami w tym, ładnym skądinąd kolorze.  Ubieram wobec tego moje dziecko w kolory, które mnie samej odpowiadają najbardziej, gdyż jak wiadomo Luśce najbardziej odpowiada nagość i preferencji kolorystycznych w kwestii łaszków nie ma żadnej – wszystko co trzeba przełożyć przez głowę i w co trzeba upchnąć wiecznie poszukujące rączki jest witane z taką samą niechęcią :) Spotykam się w związku z tym z ciągłym obstrzałem, bo rzekomo ubieram Polcię jak chłopczyka i się jej potem w głowie pomiesza… a ja się pytam- od czego???? Od beży, żółci turkusów i zieleni? Czy może od fioletów, granatów  i pomarańczy? A może to od ciuchci, samolotów, dinozaurów, piesków, kotków moja Luśka ma mieć w przyszłości problemy z identyfikacją własnej płci??? Złości mnie ten trend straszliwie… i nie zamierzam się mu poddawać, nawet jeśli wszystkie ciocie „dobra rada” mają przez to po nocach nie spać, ot co!

Komentarze

  1. Myślę, że prędzej pomieszałoby się Jej od falbanek i kokardek;)
    Jakież Ona ma długaśne włosy!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się na szczęście nikt nie czepia. Ale przyznam, że przy moim mega ulewającym Maluszku absolutnie wszystkie ubranka szły w ruch. Nie zwraca się uwagi w takich przypadkach jak bosko ma wyglądać bobas! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja też wolę inne kolory, od różu, kokardek i falbanek stronię. Nasza Anulka też często wygląda jak chłopiec, ale mi to nie przeszkadza. A że innym to nie w smak ... trudno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam sporo różowych ciuchów ale koronki i kokardki odpadają :) A kombinezon zimowy np. mamy po starszym bracie niebieski w misie i Ada wygląda w nim jak kawał chłopa :) Ale co tam :P

    OdpowiedzUsuń
  5. na temat kolorów sie nie wypowiadam bo czasami dobry róż nie jest zły, ale moge sprzedać CI mój patent na ubieranie. Witek to istota wyjąca i też ubierać się nienawidzi, dlatego zakładam mu za duże ubrania, bunt mniejszy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o, czyli nie tylko ja :) To dobrze, dobrze...bo już się martwiłam. Nie mówię, że wcale nie nosimy różu (chociaż większość różowych wdzianek jest darowanych, ja sama żadnego nie kupiłam), ale ten nacisk na ubieranie "jak dziewczynka" mnie przeraża.
    Zezulla, a'propos włosów, pierwsze co usłyszałam było: ojej, jakie długie włoski, trzeba koniecznie...(tu wstawiamy dowolnie: założyć opaskę, przypiąć spineczki, uczesać z kokardką) żeby było widac, że to dziewczynka ;)))
    Ambiguity, my też pakujemy się w ciuszki o rozmiar większe, ale protesty nie ustają - mała nudystka nam rośnie jak nic :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to witaj w klubie;-DTylko ja z tej drugiej strony;-)Nie nawidzę buro-ponuro-chłopaczurowych ubranek dla chłopców.
    Szuszu nosi ubranka białe, zielone, żółte, błękitne, fioletowe i wiele innych,a też zdaniem niektórych geja z niego zrobię. Bo nie ma autka na każdej części garderoby.CHORE!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam się, że ja lubię małe, rozkosznie słodkie ubranka dla dziewczynek. Ale jakoś tak wyszło, że ostatnio naoglądałam się "różowego szaleństwa" i nabrałam malej awersji. Wiem, że większość małych księżniczek kocha róż (ciekawe ile w tym natury, a ile marketingu ;p), ale przecież można znaleźć złoty środek... Co by kolejne Jole Rutowicz i inne dziwne Barbie nam Ziemi nie zalały (swoją drogą możesz powiedzieć, że wolisz, żeby Pola była niezależnie myślącą chłopaczarą, niż pustą laleczką, zawsze to jakiś argument, choć też oparty na stereotypach)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.