noworoczna refleksja

Ostatni dzień w roku jest dla mnie zawsze czasem podwójnych podsumowań. Tego dnia kilkadziesiąt (!?!) lat temu rodziłam się w bólach piekielnych – tak twierdzi moja mama. Każdy Sylwester jest więc nie tylko okazją do przemyślenia mijającego roku ale też ciągle od nowa podejmowanej próby zestarzenia się z godnością ;))) 2011 był całkowicie wyjątkowy przede wszystkim dla mnie, jako kobiety. Kiedyś, jeszcze za czasów liceum po cichutku myślałam sobie, że chciałabym zostać mamą przed trzydziestką. 17 grudnia 2011 zrobiłam test, ale dopiero po nowym roku dotarło do mnie, że mi się spełniło… na ostatniej prostej ;) Był więc 2011 rokiem spełnionych marzeń, bo marzyłam na potęgę i kilka naprawdę ważnych kwestii porozplatało się nieomal magicznie. Był to też rok oczekiwania, planowania i dalszego ciągłego marzenia – żeby miał co przynieść i rok następny. Ciążę i całą masę emocji  jaką ten okres mi przyniósł opisywałam już wielokrotnie, magię porodu zastąpiła prozaiczna cesarka… a to, co potem nawet mi się nie śniło :) Zastanawiałam się wraz z wejściem w nowy Rok, co z tych pierwszych miesięcy życia Luśki zostanie we mnie na zawsze… o czym będę opowiadać jej samej i innym oczekującym maleństwa? Nie dosypiam, ale o dziwo posiadanie takiego maleństwa nie kojarzy mi się z bezsennością. Ja jestem senny niedźwiedź, mogę spać wszędzie i ile wlezie… dopóki nie zadzwoni budzik  a jakoś cały czas mam wrażenie, że wcale nie jest tak źle z tym nie spaniem. Piszę o dziwo, bo to w zasadzie najczęstsza z opinii, jaką sama słyszałam czekając na poród: „wysypiaj się, bo potem to nie pośpisz”. „Małe dziecko = oczy na zapałki”  :)))))  Najważniejsze, co mi w głowie zostanie to chyba przetasowanie priorytetów. Jako spełniona, aktywna zawodowo kobieta naiwnie sądziłam, że dziecko „dopełni” moje życie. Że do tego wszystkiego co mam dojdzie wreszcie to co najważniejsze. Ale nie przewidziałam, jak BARDZO to będzie NAWAŻNIEJSZE. Że absolutnie wszystko inne zejdzie na plan tak daleki. Że poza byciem mamą wielu rzeczy w tym pierwszym okresie zwyczajnie nie widać i nie słychać, a o tym co widać po prostu nie chce się myśleć. Więc ten totalny przewrót mnie zaskoczył. I poczucie związania totalnego. Pomijam już fakt, że w początkowym okresie, kiedy czujesz się jak jeden wielki cyc nie da się wybyć nigdzie na dłużej. Mam na myśli raczej ten stan, kiedy mogłam sobie spokojnie wyjść i wszędzie gdzie tylko się wybrałam towarzyszyła mi Luśka w setkach myśli. W basenie, w saunie, na zakupach – z głową pod wodą, w obłokach pary, w tłumie ludzi… ciągle myślę o niej. O tym jak sobie radzi, czy tęskni, czy zaśnie, czy zje. Wiem, że jest pod najlepszą (tatusiową) opieką i wszystko na pewno jest jak trzeba, ale i tak myślę ;) Powrotu do pracy na pełne obroty w tej sytuacji w ogóle sobie nie wyobrażam, muszę chyba poprosić o jakiś okres ochronny.  Zapamiętam oczywiście kolki i to uczucie bezradności, kiedy dziecko płacze a ja nie wiem dlaczego albo wiem i  nie potrafię pomóc. I dumę rozpierającą każdą komórkę ciała, bo oto MOJE dziecko: wodzi wzrokiem, odwraca główkę, uśmiecha się, przewraca na brzuszek, wyciąga rączki i tak dalej… i dalej… i dalej ;) Nigdy wcześniej tak często  nie byłam dumna. Z nikogo. I nigdy wcześniej tak często się nie wzruszałam. Wiele kwestii z pewnością  z biegiem miesięcy uleci mi z pamięci, ale dziesiątki sytuacji zapamiętam do końca życia. I oby każdy następny rok przynosił tyle samo chwil godnych zapamiętania :-D

PS. na ustosunkowanie się do powyższego zdjęcia z pewnością zabrakłoby mi emocjonalnych wykrzykników więc się wstrzymam :))))))

Komentarze

  1. pięknie opisałaś piękne emocje, piękne zdjęcie
    przy dzieciach wszystko blednie, dzieci są najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Dzieci przeprowadzają rewolucje na każdym polu naszego życia ... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiele mówiłam głupot przed ciążą, np. o pracy:D Że można wrócić już po 3 miesiącach...noooo można, ale ja nie chcę:D Szkoda mi tych widoków, które funduje Dziecko na każdym kroku, nie chcę nic przegapić, bo przeżyć jeszcze raz- tych dni, z tą Osobą, nie będzie się dało.
    I mówcie co chcecie, ale nasze blogowe Dzieci są CUDOWNE!:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakbym sama to napisała! Serio! Już nie mówiąc o tym, że też chciałam dziecko przed 30-ką, urodziny mam 20 grudnia, a pod koniec listopada się dowiedziałam, że Morgan będzie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przede wszystkim Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :) , kolejnych wzruszeń i dumy z Poli.
    Napisanie pięknie.
    Pola śliczna :).

    OdpowiedzUsuń
  6. zgadzam się z poprzedniczkami - piękne słowa :) a z okazji urodzin... spóźnione, ale najszczersze życzenia! nieważne ile na papierze, ważne na ile się czujesz ;) wszystkiego najlepszego wieczna 8nastko! :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.