Tak, jestem kobietą... potrafię zmienić nastrój trzykrotnie w ciągu sekundy.

Chyba mam zwichrowana psychikę – od czasu do czasu dopadają mnie dziwne, dla mnie samej niezrozumiałe stany. Najpierw chodzę jak bomba zegarowa- naładowana wszystkim emocjonalnym, czego zwyczajnie wyrazić nie umiem (choć chciałabym). Najchętniej zamknęłabym się w mysiej dziurze i przeczekała, bo tzw. dobre rady  nijak nie pomagają. Świat wtedy uwiera, gryzie, codzienność nawet nie tyle nuży, co dobija. Bliskość dziecka paradoksalnie nie poprawia sytuacji. W „przed-życiu” wykrzyczałabym gdzieś te swoje żale i tęsknoty, albo wypiła butelkę wina i wypłakała je ciurkiem. Z Luśką nie mogę, bo spija ze mnie emocje i błyskawicznie się jej udzielają. Widać i czuć, mimo moich usilnych prób zamaskowania się, jak bardzo odbijają się na niej te momenty – robi się niepewna, „rączkowa” i lepi się do mnie calutka jakby się bała, że jej ucieknę. Szkoda mi Luśki, bo ja sama wiem, że to okres przejściowy – parę dni i minie, ale ona jeszcze tego nie wie, nie rozumie. Tym bardziej więc mam do siebie żal. I kółko klasycznie się zamyka. Małż twierdzi, że to reperkusje po zakończeniu karmienia… no tak, bo dwa tygodnie temu „odstawiłyśmy się”. Przyczyn było kilka (jak to zwykle bywa – klęska urodzaju :) ), metoda też z konieczności „szokowa”. Więc może to to? Może mnie dopadło obniżenie hormonalne i tęsknota za tą unikalną bliskością? Być może nas obie dopadło... choć Pola na tę zmianę zareagowała cudnie i wbrew moim poważnym obawom butlę z mlekiem przyjęła bez zastrzeżeń. Spodziewałam się krzyków, protestów i nieprzespanych nocy – w czasie karmienia piersią rytuał był stały i nienaruszalny. Po kąpieli smarowanie, masowanie i ubieranie, przy którym dziecię już nerwowo buczało a po ubieraniu rwało na matce koszulę, głośno domagając się  zasłużonego i wyczekanego posiłku :D Tymczasem zaś mamy radosne bieganie na golasa po kąpieli i błyskawiczne zasypianie – bez noszenia, kwilenia i wygibasów. I praktycznie zero dłuższych nocnych przerw. Ha! A może podświadomie zła jestem, że to tak wyglądało? Że cyc okazał się tak mało istotny a z cycem i ja sama?? Może odzywa się we mnie potrzeba bycia jedyną i niezastąpioną?  Muszę to sobie wszystko poukładać, bo poczucie pustki walczy we mnie z zadowoleniem z odzyskanej niezależności – walka jest wyrównana i szala zwycięstwa to w tę, to nazad… Tak czy inaczej kilka dni chodziłam jak chmura gradowa, a teraz dopadł mnie okres odrętwienia psychicznego, bliski emocjonalnemu paraliżowi. I ta martwota też mnie przeraża, bo jest jak tafla jeziora przed koszmarną burzą… ani zmarszczki, ani szeptu – a jednak czuje się, że będzie się działo. Sama więc widzę, że reset jest absolutnie niezbędny. Codzienność jednakowoż szansy na ów nie daje najmniejszej. Praca pożera mnie codziennie i wypluwa coraz później. Godziny popołudniowe, spędzane razem, we trójkę, są dla mnie zbyt krótkie i cenne. Wieczorem zaś gapią się na mnie półprodukty na kolejny obiad, brudne naczynia, porozrzucane zabawki i góraaaa większych i mniejszych szmatek czekających na ciepło żelazka. Gapią się i złorzeczą, bezczelne. Staram się zamykać im buzię kiedy tylko mogę… a potem padam. Padając myślę o jutrze i „pojutrzu”…



Komentarze

  1. uwielbiam tę piosenkę :-)
    a co do nastrojów to podobne mi towarzyszyły pod koniec karmienia. Jeszcze trochę i wszstko wróci do normy :). A bliskość nawet tą unikalną też można mieć - bez jedzenia w tym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli przechodzi, faktycznie :)Uczę się, szukam i ciągle się uczę...siebie.

      Usuń
  2. czułam podobnie po samodzielnym odstawieniu szymona, który mnie tym bardzo zaskoczył, może czytałaś o tym u mnie. żałobny nastrój trwał kilka dni, ale pozbierałam się. Ty też na pewno się uspokoisz. odstawienie to nie bułka z masłem, zwłaszcza kiedy dziecko dobrze to znosi, Ty nie musisz być silniejsza i dbać o jego dobry stan psychiczny, więc Ciebie dopada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już mija :) Ale czasami sama siebie zadziwiam, bo szczerze mówiąc myślałam, że bedę się cieszyć - wolność i swoboda... a okazało się, że moje ciało i umysł chadzają własnymi ścieżkami zupełnie niezależnie od rozsądku :D

      Usuń
  3. Odstawienie na pewno jest trudne, również się go obawiam. Na szczęście to na pewno minie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej jak sama nie wiesz co się dzieje. Ja juz sobie oswoiłam te mysli i jest lepiej:)

      Usuń
  4. Każda bliskość jest inna, cycusiowa jest jedna w swoim rodzaju i ta po-cycusiowa także, jedno się skończyło ale coś innego się zaczyna :)Będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może faktycznie to wszystko jest uzaleznione od karienia, a raczej jego zaknczenia. Tylko mnie sie wydaje, że kobiety mają fazy w swoim organizmie, ja nie karmię, a czasem czuje sie jak wariatka. W jednej chwili śieje się, a chwile poxniej mam ochote kogos udusić

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.