Hot & Milky

Wczorajsze zajęcia w szkole rodzenia poświęcone były laktacji i karmieniu piersią. Miałam pewne zastrzeżenia do niektórych teorii – do umysłu nie wszystko przenika drogą prostej osmozy :) Jak słuchałam, że na pękające i krwawiące brodawki najlepiej posmarować się własnym mlekiem i zostawić do wyschnięcia to coś w mózgu zastukało mi niepokojąco. Ale większość informacji i ćwiczeń była pomocna, więc puściłam w niepamięć drobne nieścisłości.  Oczywiście podstawowa mantra przyszłej matki: karmić, karmić, karmić… jak boli karmić, jak pęka karmić, jak puchnie – też karmić. Nie mam nic przeciwko takiemu uporowi, sama chciałabym karmić piersią od samego początku i szczęśliwie jak najdłużej. Myślałam jednak, że kwestia krwawiących brodawek uniemożliwia karmienie przynajmniej do wygojenia, tymczasem pani położna z uporem maniaka powtarza, żeby nie wiem co nie przerywać karmienia. No nie wiem. Wizja Pchełki przyssanej do cyca i spływającej mleczno-krwistą mieszaniną jak jakiś Conan Barbarzyńca… brrr! Ja wiem, że przez łożysko uwspólniamy sobie z potomstwem różne rzeczy, ale to jeszcze nie powód żeby z Bogu ducha winnego robalka robić wampira :))) Więc tę kwestię muszę głębiej przemyśleć.  Pojawiła się też kwestia wyboru laktatora. Przyznam, wiedziałam, że czeka mnie ten zakup, ale jakoś nie miałam przekonania do konkretnej firmy czy modelu – może zwyczajnie za mało o tym wiedziałam/chciałam się dowiedzieć. Oglądanie wysoce specjalistycznych laktatorów elektrycznych nieodparcie przywodziło mi na myśl dojarkę ;) Nie jestem w stanie ubrać w odpowiednie słowa szaleństw mojej wyobraźni na temat własnego cyca przyklejonego do takiej „dojarki”, więc nawet nie będę próbować. W konsekwencji nawału myśli zdecydowałam, że laktator będzie jednak ręczny. Czyli jestem w połowie drogi… i pomyśleć, że niedługo będę klasyczną „krainą mlekiem płynącą” – mam nadzieję :D.

Komentarze

  1. Tak laktator też spędza mi sen z powiek. Swoją drogą czy on aby jest potrzebny, niby go mam na liście, ale moja mama nie używała, bo nie było i jakoś żyła. Moje ciotki, takoż nie używały więc sama zadaję sobie to pytanie czy to sprzęt potrzebny, czy tylko taka fanaberia na której zarabiają producenci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano właśnie :) Słyszałam wprawdzie, że odciąganie pokarmu ręcznie jest bardziej bolesne i wymaga więcej wprawy niż obsługa laktatora, ale z drugiej strony tyle babek się wczesniej tego nauczyło, że chyba i nam się uda... na razie zostawiłam ta kwestię na boku - myślę sobie, że zanim okaże się potrzebny zdążę wysłać Małża do sklepu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym chyba nie kupowała (nie mam tego dylematu, bo odziedziczyłam po siostrze), podobno niektóre kobiety nie korzystają wcale. Dokupić zawsze można.

    OdpowiedzUsuń
  4. co do sutków to faktycznie pierwsze dni są bolesne i czasem pojawia się trochę krwi ale to są śladowe ilości. przerwanie karmienia może minimalnie przyspieszy gojenie ale za to z laktacją się zajedziesz - będziesz miała mega dużo pokarmu a i tak w końcu wócisz do karmienia i problem sutków powróci. radziłabym jednak rpzejść przez tą krótką fazę a potem jest tylko lepiej i już nic nie przeszkadza oprócz niewyspania :)

    jeśli już koniecznie chcesz kupić laktator to tylko elektryczny - w razie czego zajedziesz się z pompowaniem ręcznym. radziłabym jednak pożyczyć od kogoś. ja sama użyłam kilka razy i już oddałam a mój synek ma już prawie 4 miesiące

    agakry
    niemamconasiebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj powiem Ci, że też miałam w ciąży różne wyobrażenia na różne tematy, a teraz widzę jakie one były śmieszne...

    PS. Zakupilam sobie ręczny laktator. Hmmm ma sa kra ile się trzeba namachać. Kiedy wygrałam elektryczny i sobie go włączyłam czułam się, jakbym wsiadła do limuzyny. Do dziś się przydaje:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę,jak to dobrze mądrzejszych posłuchać, zawsze się człowiek dowie nowych rzeczy i horyzonty myślowe jakby szersze :) Teraz mam o czym myśleć przez następne tygodnie hihi!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.