dzieciowożenie


Z okazji urlopu Małża postanowiliśmy wyruszyć z naszą Małpką w pierwszą prawdziwą podróż. Odwiedziny dziadków zdystansowanych o godzinę drogi samochodem okazały się niemalże ekspedycją podróżniczą i dostarczyły takiego mnóstwa wrażeń, że chyba mamy dosyć na czas jakiś ;)))) Z tejże wyprawy przywiozłam sobie garść wniosków
- określenia "może wytrzyma", "jeszcze chwilka" i "poczekaj" przyjdzie mi wyrzucić z mamowego słownika przynajmniej do wieku przedszkolnego.
- przed następnym pakowaniem się na wyjazd trzeba zrobić sobie listę
- nawet jeśli pakuje się powoli  i z głową i tak czegoś się zapomni... wyjeżdżając lub wracając ;)
- moje dziecko potrafi samo zasnąć w łóżeczku i nie wymaga trwania przy cycku do osiągnięcia stanu pełnej wiotkości
- fotelik samochodowy jest świetną metodą na "wyjca" pod warunkiem że ma się do przebycia drogę trwającą dłużej niż kwadrans... w przeciwnym razie wybitnie służy rozdrażnieniu
- młoda nie pretenduje chwilowo do tytułu najbardziej towarzyskiej dziewczyny roku... nowe twarze i głosy raczące ją w nadprogramowej ilości "uroczymi": no cio? aj aj aj! i innymi formami dźwiękonaśladowczymi doprowadzają do ciężkiego w opanowaniu rozstroju nerwowego.
- w czasie spacerów sprawdza się polecona przez blogowe koleżanki metoda z pieluszką... ale nie zawsze
- w czasie kąpieli pieluszka też się sprawdza...tyle tylko że nie zawsze :)
- generalnie nie ma rzeczy, która zawsze się sprawdza :))))))))))))

Fajne są te wycieczki, byle nie za często...








Komentarze

  1. Ja to miałam przy pierwszym wyjściu, że to czego nie zabrałam (Frida) okazało się niezbędne (zatkany nos ergo zero spania i histeria)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mogę się przemóc by gdzieś dalej wyruszyć z Kruszyną, ale już za tydzień czeka nas wyjazd do moich rodziców i to oddalonych o 7 godz. Nie wiem jeszcze czy wyjazd dojdzie do skutku, bo ja się bardzo boję i nie wiem czy to nie za wcześnie z 3 miesięcznym Szkrabem w tak daleką podróż??
    A listę rzeczy do zabrania już od 2 tyg robię i ciągle coś dopisuję:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przemóc się chyba niestety trzeba...inaczej człowiek robi się więźniem własnego strachu :) Młoda skończyła dopiero 6 tygodni i liczę, że do trzeciego miesiąca będziemy już dobrze zaprawieni w podróżowaniu. Ale 7 godzin drogi to dużo, więc i przygotowań i strachu na pewno więcej. No i faktycznie jest tak, że akurat ta rzecz, której się zapomni okazuje się najbardziej potrzebna - złośliwość rzeczy martwych :D

    OdpowiedzUsuń
  4. spokojnie:-) pierwsze koty za płoty:-) ja dopiero ok 2 miesiaca JJ wybralam sie do tesciow oddalonych o 20 min:-) a teraz szykujemy sie na 500 km:-))))

    OdpowiedzUsuń
  5. ja mam full-listę rzeczy na podróż w telefonie i jej nie kasuję. przed każdym wyjazdem jadę z pakowaniem po liście i ewentualnie świadomie rezygnuje z jakiś zbędnych elementów. zanim na to rozwiązanie nie wpadłam, udało nam się podczas jednej z wypraw po 100km podróży zorientować się, że nie zapakowaliśmy turystycznego łóżeczka :))) a tacy byliśmy zadowoleni, że ładnie nam się wszystko do bagażnika zmieściło :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. My już mamy malutkie podróże za sobą i generalnie nie jest fajnie. Tyle,że nie ze zwględu na Młodego, ale jego matkę, która od dziecka cierpi na chorobę lokomocyjną. Jak byliśmy sami, radziłam sobie jeżdżąc z przodu, ale nie mam serca zostawić samego niemowlaka i to odwróconego tyłem. I tym sposobem po 15 minutach jazdy jestem ledwo żywa, więc wszelkie dalsze podróże muszą poczekać :/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.