I świat nie zawalił się...

O, tak. Jakkolwiek dziwne się to wydaje, świat nie zawalił się mimo powrotu mamy do pracy. Co więcej, Luśkowy swiatek ma się całkiem nieźle, choć na szersze podsumowania przyjdzie czas trochę później, bo w końcu to dopiero pierwsze dni. Ciężko mi jest i wciąż jeszcze walczę ze sobą, żeby nie dzwonić do domu co chwilę... ale żyję. Oddycham. Mimo poczucia straty i wielu obaw z przyjemnością wstaję rano. Spotykam ludzi i myślę znów o całkiem nowych rzeczach. Bo ja naprawdę lubię swoją pracę :)

Komentarze

  1. ....a powrót do domu na skrzydłach... bezcenny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, tak :) Wracam na skrzydłach, w tempie ekspresowym i od drzwi z bananem na ustach :D

      Usuń
  2. To dobrze, że się nie zawalił. Istnieje więc szansa, że i mój się nie zawali za te 1,5 miesiąca.
    A tak serio to dobrze jest chyba wyjść do ludzi. Wtedy bardziej można docenić to małe szczęście, które czeka w domu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że dobrze! w końcu tego najbardziej brakuje każdej mamie siedzącej z pociechą w domu...

      Usuń
  3. no pewnie że nie, też myślałam że będzie strasznie a jest do zniesienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja na chwilę obecną po 4 miesiącach pracy nie wyobrażam sobie siedzenia w domu. Powroty są super i wyjście do ludzi też :) Jednak nie taki diabeł straszny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ten diabeł. Nikt nie potrafi go namalować tak przekonująco jak ja sama :)

      Usuń
  5. mówisz...uff. pocieszyłaś mnie, bo ja mimo, że za półtora miesiąca wracam do pracy, to coraz bardziej coś w gardle czuję, gdy o tym myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest chyba właśnie to wyobrażenie, ale nie będę ukrywać, mnie najbardziej pomogła świadomość że Pola dobrze znosi nasze rozstanie - jak widzę, że ona nie ma z tym problemu to i mi jest łatwiej...

      Usuń
  6. Fantastycznie!Nawet nie wiesz jak ja Ci zazdroszczę!Tej pracy, którą lubisz i kontaktu z ludźmi, no i tych skrzydeł;-P
    Ja póki co na skrzydłach wracam jedynie z fitnessu;-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że jest fitness :)))) Czasem żałuję, że nie widzę młodej w ciągu dnia ale staram się zrekompensować jej to po powrocie - a energii mam wtedy jak mała elektrownia atomowa :P

      Usuń
  7. Fajnie, że się układa. Mój macierzyński kończy się z końcem kwietnia, ale najprawdopodobniej (o ile szef) pozwoli to przejdę na wychowawczy do końca roku, bo bardzo wiele czynników się na to składa niestety, głównie to, że zarabiałabym prawie tylko na nianię niestety... więc mija się to z celem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no u mnie właśnie tak się zapowiadało i trochę kłopotów ze stanowiskiem, ale to akurat do wywalczenia było. siedzę w domu i powoli zaczyna mi brakować ludzi...
      może z wiosną będę bardziej aktywna poza domem - tak dla odskoczni. cieszę się, że spokojnie rozpoczęłaś łączenie pracy z macierzyńśtwem :)

      Usuń
  8. a kto z Polą w tym czasie? dla mnie moja praca to taka mała odskocznia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z Polą dziadek :) Niania pierwsza klasa, ale o tym osobno :P

      Usuń
  9. Mnie powrot do pracy czeka za 13 dni... na razie psychicznie sie do tego przygotowywuje... Mam nadzieje, ze oboje przezyjemy to jakos....
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dobrze :) Dziecku się krzywda nie stanie, najtrudniej opanować własne wewnętrzne diabły...

      Usuń
  10. Zadowolona Mama = Zadowolone Dziecko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w pełni zadowolona to może jeszcze nie :) Ale przynajmniej spokojna... a cieszyć się pracą uczę cały czas.

      Usuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.