bujania w obłokach skutki ;)

Od samego początku Małż mój najukochańszy powtarzał, że ma ze mną w ciąży wyjątkowo lekko, bo ani żadne nieprzyjemne objawy mi nie towarzyszyły ani – jak on sam twierdzi – nie miewam humorów, zmiennych nastrojów i generalnie jestem nastawiona wyjątkowo optymistycznie :)
Tak twierdził do ubiegłego miesiąca… okazało się bowiem, że głównym objawem drugiej połowy mojego błogosławionego stanu jest nie dające się ogarnąć rozkojarzenie. I to się niestety nasila ;) W ciągu miesiąca stałam się mistrzem w tej technice. Zaczęło się niewinnie, od zapominania kluczy, komórki i pomyłek przy liczeniu punktów w scrabble. Ale wczoraj chyba przeszłam samą siebie :-D Po południu dostałam mężowski „prikaz” odstawienia auta do mechanika na naprawy przeróżne połączone z wymianą opon. Nic mi pamiętać nie kazał poza swoim numerem telefonu który mam rzeczonemu mechanikowi podać w celu wszelkich szczegółowych ustaleń. No i pojechałam. Stawiam autko, wchodzę do biura, grzecznie informuję, że mąż się z panem umawiał i tak dalej. Pan przygląda mi się z dużą sympatią mówi, że wszystko wie, rozumie i oczywiście zrobi, a opony na pewno w bagażniku to on już sobie poradzi… aaa…. Yyy… no tak, opony. No więc opon, jakby, zapomniałam! Taaak… mechanik kiwał głowa z wyrozumiałością a ja gimnastykowałam się, jakby mu to dostarczyć opony bez samochodu :) Jakby tego było mało, dziś rano wybrałam się do pracy i na parkingu kilka minut gapiłam się na stojące auta zastanawiając się, gdzie do diabła postawiłam wczoraj naszą granatową strzałę. Zanim dotarło do mnie, że sama wczoraj odstawiłam ją do warsztatu, zdążyłam nawrzucać sobie od sklerotyczek… a później oczywiście czekał mnie dłuższy spacerek, no i do pracy dotarłam z półgodzinnym opóźnieniem :))))))))

Komentarze

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.