Jeszcze tylko setka :)

Miałyśmy z Pchełką studniówkę dwa dni temu. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze tylko ta setka przed nami… Z tej okazji gin zaprosił nas na „połówkowe” USG. Trochę późno, ale ostatnio przy badaniu stwierdził, że maleństwo jest nieduże i żeby ją dokładnie wymierzyć potrzeba jeszcze kilku tygodni. Dlatego dopiero teraz. Z lekką obawą przyglądałam się jego poczynaniom, zwłaszcza kiedy zdarzało mu się zamilknąć na dłuższą chwilę… zaraz domagałam się tłumaczenia, czego szuka i jak to ma wyglądać – po czym szukałam razem z nim ;) Trochę stresu mnie to kosztowało, na szczęście jednak okazało się, że Pchełka ma wszystko na swoim miejscu i kompletne. Rozczuliło mnie liczenie paluszków u rąk i stópek – już teraz są takie śliczne że nic tylko całować i tulić :)))) Oczywiście w trakcie badania nasza dziewczynka nie chciała współpracować, co wywołało liczne komentarze ze strony podglądacza. Ale broniłam jej jak lwica – nie musi w końcu poddawać się sugestiom obcego bądź co bądź faceta ;) Już teraz mam w sobie potrzebę chronienia i reprezentowania jej potrzeb. Co to będzie dalej??? Oczywiście wizyta nie obyła się bez drobnego zgrzytu. Okazało się bowiem, że Pchełka rozmiarowo plasuje się na granicy dolnej średniej, co nie zadowoliło lekarza. Dostało mi się za to, że jem za mało bo jakoby boję się utyć a w ciąży trzeba przecież tyć i tak dalej… przypomniałam więc panu doktorowi, że nie dalej jak miesiąc temu sam wysłał mnie do diabetologa i na dietę cukrzycową twierdząc, że nawet przy tych lekko podwyższonych poziomach cukrów dziecko na pewno będzie makrosomikiem i nie powinnam tyle jeść. Więc ma tego skutki – nie lubię jak ludzie traktują mnie jak idiotkę tylko dlatego że nie jestem specjalistką w ich dziedzinie. A dieta jest do przeżycia, dobrze się na niej czuję i wcale nie jest tak że nie jadam. Jadam normalnie, tylko trochę inne rzeczy… i nie bez momentów słabości do tych „złych”. W końcu doszliśmy do konsensusu – to znaczy lekarz zgodził się, że mała nie musi być duża, wystarczy, że przybiera na wadze, rośnie w normalnym tempie i mieści się w „swojej grupie wiekowej”. Wracałam do domu uspokojona i miałam godzinkę na wchłanianie uroków wiosny, która zdaje się w końcu przyszła na dobre…

Komentarze

  1. Ten sprzęt do pomiarów ma duuuży margines błędu więc wcale nie musi być taka mała :) a poza tym im mniejsza tym się szybciej urodzi :P nie martw się. Mój też był malusi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Normy są tylko orientacyjne, każde dziecko przecież jest inne - nasz Morgan najpierw był "o trzy tygodnie za duży" a po miesiącu na innym sprzęcie okazał się "o tydzień za mały"

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie do końca to wszystko wiarygodne :) Staram się nie dać zwariować, ale czasem czuję się zaszczuta przez tych wszystkich "ogów". Tu za mała, tam za duża... dla mnie najważniejsze, że rośnie zdrowo :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. nie daj sie zwariowac, bo nie warto! wiesz ze dobrze jesz - wiec mala rosnie niewazne w jakim tempie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw ślad :)

Popularne posty z tego bloga

Mija :)

Nocnikowe love i 38 tydzień

Dziesięć rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dzieci.